Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: The Circle. Krąg
Film miał swoją premierę 26 kwietnia 2017 roku. W kinach pojawił się 19 maja 2017 roku.
Zobacz również: mediakrytyk.pl
Poprzednie recenzje alfabetycznie
Ekranizacja bestsellera Dave’a Eggersa. Książki nie czytałam, więc nie wiem na ile jest prorocza i szokująca, jak to określają niektórzy krytycy. Wersja kinowa nie zasługuje jednak według mnie na miano thrillera.
Główną bohaterką jest Mae Holland, która zaczyna pracę w potężnej firmie internetowej The Circle. Dzięki technologicznym innowacjom The Circle posiada (i w domyśle kontroluje) największą na świecie bazę klientów. A ma być jeszcze „lepiej”, bo właśnie zaprojektowano małe, bezprzewodowe kamerki, które mogą towarzyszyć ludziom wszędzie i zawsze. Wszystko oczywiście w imię transparentności, jako że: brak sekretów, oznacza brak nadużyć. Nasza młodziutka, pełna ideałów Mae postanawia posłużyć za tester tej nowej technologii. Całkowicie dobrowolnie rezygnuje więc z prywatności.
I tak to się toczy, bez cienia napięcia i przy minimalnej dramaturgii. Wielki Brat patrzy, ale raczej ziewa, a my wraz z nim. Gdyby nuda była jedynym grzechem tego filmu, nie byłoby tak źle. Gorzej jednak, że jest nieprzyzwoicie wręcz naiwny. Naprawdę ktoś jeszcze ma wątpliwości, że permanentna inwigilacja przynosi więcej szkody niż pożytku? Najwyraźniej nasza bohaterka, bo lampka alarmowa zapala jej się dopiero grubo po godzinie filmu. Wtedy to chce rozwalać system i obnażać prawdziwe intencje szefów. Przy okazji, choć niejedno ma na sumieniu, ani przez chwilę nie bije się w pierś. Trudno jej współczuć, kibicować, czy nawet złorzeczyć, bo jest tak nijaka, że wręcz przezroczysta. Nie pomaga, że gra ją Emma Watson, której warsztat aktorski zazwyczaj sprowadza się do dwóch min. Tutaj używa jednej.
I tylko zastanawiam się, co tu robi Tom Hanks, ucharakteryzowany na późnego Steve’a Jobsa? Wyraźnie za niskie progi. Zdecydowanie szkoda i jego talentu, i naszego czasu na ten film.
(Ala Cieślewicz)
reż. James Ponsoldt